
W teorii wszyscy obywatele są i powinni być wobec prawa równi. Nikt nie powinien być traktowany w szczególny sposób, nikt nie powinien mieć forów, a dowolny Kowalski powinien mieć całkowitą pewność, że w ewentualnym sporze z prezydentem, premierem albo wojewodą czy posłem sąd nie będzie wykazywał żadnych preferencji ze względu na stanowiska, apanaże czy tytuły strony przeciwnej.
Istnieją również poglądy - z którymi osobiście się zresztą zgadzam - że osoby na wysokich stanowiskach publicznych, a także ci, których zadaniem jest prawa strzec i je egzekwować: funkcjonariusze służb, sędziowie, notariusze, urzędnicy wyższego szczebla, zwłaszcza ci wybierani w wyborach powszechnych - powinny być traktowane surowiej niż wszyscy inni. Skoro ich stanowisko daje im znacznie większe możliwości, ale także i pokusy, to oczekiwać można, że będą - tak długo jak ich czyny pozostają w związku z wykonywaniem tychże funkcji - wymagane od nich wyższe standardy. Istnieją za tym rozmaite argumenty, odwołujące się do różnych funkcji prawa, i pewnie mógłbym na ten temat napisać cały osobny tekst, ale można je w dużym stopniu sprowadzić do tego, że czyn przestępczy popełniony przez osobę uprzywilejowaną jest znacznie bardziej szkodliwy społecznie od takiego samego czynu popełnionego przez drobnego pijaczynę spod budki z piwem. Dajemy ci wielką moc - ale za tą mocą musi iść równie wielka odpowiedzialność, tak, by nie przyszło ci nawet do głowy nadużywać tejże mocy.
Wujek Ben dobrze to wiedział. Kliknięcie w obrazek spowoduje załadowanie odtwarzacza YouTube.
Niestety, sędzia Łukasz Grylewicz z apelacji Warszawskiej uważa inaczej. Jak czytamy w czwartkowej Gazecie Wyborczej:
W czwartek, 14 sierpnia, sędzia ogłosił, że umarza postępowanie. Stwierdził, że z materiału dowodowego wynika, że rzeczywiście „miało miejsce dwukrotne uderzenie ręką przez Jarosława Kaczyńskiego w okolice twarzy oskarżyciela prywatnego”.
-Zachowania takiego oczywiście nie wolno pochwalać, jednak z drugiej strony, z uwagi na szczególne okoliczności, wyjątkową sytuację, w jakiej doszło do tego zachowania, sąd uważa, że społeczna szkodliwość tego czynu była znikoma, dlatego nie stanowi ona przestępstwa - uzasadnił sędzia Grylewicz.
Jarosław Kaczyński jest posłem RP od wielu kadencji. Jest również prezesem największej obecnie partii opozycyjnej, jeszcze niedawno - partii władzy. Jest również zapewne prezesem przyszłej partii władzy. Całkiem niedawno był wicepremierem, a w rządzie odpowiadał za bezpieczeństwo. W swoich wystąpieniach bardzo często odwołuje się do kwestii prawa, sprawiedliwości i przykładnego karania za przestępstwa. Jego partia ma w samej nazwie, nomen omen, prawo i sprawiedliwość.
Sędzia Łukasz Grylewicz uznał, że gdy osoba o takim biogramie uderza w twarz obywatela, w sposób publiczny, w czasie zgromadzenia w centrum miasta, to mówimy o znikomej szkodliwości społecznej czynu.
Uważam, że wyrok ten jest absolutnie haniebny. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie były okoliczności zajścia czynu; jednak zauważmy, że sędzia Grylewicz nie zdecydował się na zastosowanie paragrafu 2 art. 217:
§ 2. Jeżeli naruszenie nietykalności wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności, sąd może odstąpić od wymierzenia kary.
Gdyby tak zrobił, to - umówmy się - byłoby to znacznie łatwiejsze do obrony; zachowanie poszkodowanego zapewne może być uznane za wyzywające, a w każdym razie nie jest w sposób oczywisty niewyzywające.
Ale nie. Sędzia Łukasz Grylewicz zdecydował się na umorzenie z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu. Zakładam, że jako sędzia karny z wieloletnim doświadczeniem doskonale zdawał sobie sprawę z możliwości jakie daje mu art. 217 § 2, a jednak z pełną świadomością zdecydował się - oceniam - napluć społeczeństwu w twarz i zakpić z funkcji wychowawczej prawa karnego.
Oczywiście wyrok ten jest w pierwszej instancji, i będzie skarżony. Gdybym miał się pokusić o prognozę to strzelam, że ostatecznie stanie na tym paragrafie drugim. Ale nie ma to większego znaczenia; Sąd wydający wyroki w imieniu Rzeczypospolitej wydaje je zarówno w pierwszej jak i drugiej instancji, i nie ma żadnego powodu dla którego pierwsza miałaby mieć taryfę ulgową.
Takie wyroki, tacy sędziowie - to jest to co sprawia, że polskie sądy są oceniane niezwykle nisko. To jest powód, dla którego połowa społeczeństwa nie tylko nie była przeciwna zawłaszczaniu sądów pod hasłem robienia porządku z kastą - ale wręcz gorąco te działania popierała. Bo ten wyrok to nie jest jakieś novum. To tylko potwierdzenie tego wszystkiego, co społeczeństwo widzi od dawna. Sądy są oderwane od rzeczywistości; sędziowie, dla których zresztą sędziowanie to zazwyczaj pierwsza i ostatnia praca w życiu, nie mają pojęcia o tym, jak wygląda prawdziwy świat, i jakie konsekwencje mają ich wyroki.
Nie przypadkiem w Polsce funkcjonuje co najmniej kilka wariantów powiedzenia o naszym krajowym prawie, które jest jak płot: wąż się prześlizgnie, wilk przeskoczy, a tylko owce grzecznie siedzą w zagrodzie. Wyroki w sprawach polityków czy funkcjonariuszy publicznych (policjantów przede wszystkim) są od bardzo dawna śmieszne, i głęboko godzą w społeczne poczucie sprawiedliwości.
I takie wyroki i tacy sędziowie będą też powodem, dla którego kolejne ewentualne marsze w obronie “wolnych sądów” będą cieszyły się - moja autorska prognoza - żałośnie niskim zainteresowaniem.
Bo i w sumie po co walczyć o takie sądy? A niech je polityk tej czy innej opcji zaora; w oczach społeczeństwa będzie to miało znikomą szkodliwość.