Zdjęcie okładkowe dla Zakaz fotografowania - analiza rozporządzenia Kosiniaka-Kamysza

Zakaz fotografowania - analiza rozporządzenia Kosiniaka-Kamysza

Stan prawny tekstu:

Nie ukrywam, miałem nadzieję, że ktokolwiek decyzyjny z obecnej ekipy rządzącej - opozycyjnej przecież w stosunku do ekipy, która zakaz fotografii wprowadzała w ustawie - zdecydował, że zakaz fotografowania jest na każdym możliwym poziomie po prostu złym, nie tylko prawem, ale nawet i pomysłem. Że może nie będzie priorytetem zmiana ustawowa, ale że zostanie to rozbrojone poprzez… nic nie robienie. Czyli coś, w czym politycy są zazwyczaj całkiem nieźli, zwłaszcza gdy mowa o politykach partii-przystawki, która całą swoją polityczną tożsamość od lat buduje wokół bycia koalicjantem.

Tutaj naprawdę nie było trzeba nic więcej: po prostu powstrzymać się od robienia czegokolwiek. O dziwo, nawet Błaszczak ogarnął, że ten przepis to głupota, i nie ma co się spieszyć z wydawaniem rozporządzenia (istnieje też możliwość, że go zdecydowanie przeceniam, i tak naprawdę zapomniał, albo nie wiedział jak to zrobić). Miałem wielką, choć cichą, nadzieję, że Kosiniak-Kamysz też zdecydował się przyjąć taką taktykę. Czy to sam, czy po zachęcie Tuska - nieistotne. Siedzimy cicho, udajemy że tego tematu nie ma, przepis formalnie jest, nikt nie będzie gardłował że robimy prezent szpiegom, ale i nie będziemy robić rozporządzenia, więc zasada pozostanie bezzębna (przynajmniej w jednym z dostępnych nam uniwersów; jak bowiem już pisałem wcześniej, tak naprawdę - przez fatalną jakość legislacji tego przepisu - nie wiadomo nawet za bardzo jak go czytać i czego on zakazuje).

No ale nie. Moje nadzieje były płonne, a Kosiniak-Kamysz po prostu tak długo myślał, jak takie rozporządzenie ma wyglądać. Myślał, myślał, myślał… i wymyślił. Osiemnastego kwietnia 2025 efekty jego rozmyślań nabrały mocy, i teraz już nie ma absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, jak zakaz fotografii działa.

Żartowałem. Oczywiście, że wątpliwości są; co więcej, prawdopodobnie minister obrony pozazdrościł twórcom art. 616a Ustawy o Obronie Ojczyzny (UoOO) i postanowił pokazać, że on też potrafi tworzyć katastrofalnej jakości prawo. I o tym jest ten tekst.

Pełna treść rozporządzenia dostępna jest w Dzienniku Ustaw [pdf].

Delegacja ustawowa

Delegacja ustawowa to, mówiąc najprościej, sztuczka legislacyjna, która pozwala na zmniejszenie objętości aktów wyższego rzędu (które z natury powinny być bardziej ogólne) poprzez przeniesienie bardziej szczegółowych regulacji na akt niższego rzędu. Z delegacjami mamy do czynienia na niemal każdym poziomie, choć puryści zapewne mogliby się w tym miejscu oburzyć, że nie w każdym przypadku będzie to poprawny termin (np. w rozporządzeniach); mi do puryzmu jednak daleko, a ta strona to nie monografia. Nieco niżej zacytowałem najbardziej nas interesujący przykład delegacji ustawowej, który będę szerzej omawiał, a dla porządku przytoczę jeszcze przykład delegacji Konstytucyjnej:

Art. 89 Konstytucji RP

  1. Zasady oraz tryb zawierania, ratyfikowania i wypowiadania umów międzynarodowych określa ustawa.

Delegacje ustawowe, pozwalające ministrowi danej dziedziny na uregulowanie części zagadnień w drodze rozporządzenia, opisane są w artykule 92 Konstytucji:

Art. 92 Konstytucji RP

  1. Rozporządzenia są wydawane przez organy wskazane w Konstytucji, na podstawie szczegółowego upoważnienia zawartego w ustawie i w celu jej wykonania. Upoważnienie powinno określać organ właściwy do wydania rozporządzenia i zakres spraw przekazanych do uregulowania oraz wytyczne dotyczące treści aktu.

  2. Organ upoważniony do wydania rozporządzenia nie może przekazać swoich kompetencji, o których mowa w ust. 1, innemu organowi.

Rozporządzenie jest dość ciekawym aktem prawnym - przynajmniej o tyle, o ile akt prawny może być ciekawy. Z jednej strony kształtuje rzeczywistość prawną w sposób powszechny, nierzadko de facto nakładając na obywatela jakieś obowiązki, nakazy czy zakazy (tak też jest w przypadku sytuacji zakazu fotografowania; wedle przeważającej interpretacji, brak wzoru tabliczki oznaczał, że zakaz istniał tylko de iure, na papierze, ale de facto go nie było). Z drugiej, jest to akt prawa wydawany w sposób władczy przez organ administracji rządowej, egzekutywy, która co do zasady (mówimy tutaj o klasycznej teorii trójpodziału władz) w tworzenie prawa nie powinna się bawić, a jedynie wykonywać to, co uchwali parlament.

Wczesna historia parlamentaryzmu i demokracji, choć bezsprzecznie ciekawa (dla niektórych), nie jest tematem tego artykułu. Wystarczy więc zasygnalizować, że obecnie obowiązująca koncepcja, wedle której rozporządzenie jest jedynie doprecyzowaniem i wykonaniem woli ustawodawcy, ukształtowała się w XVIII wieku dzięki znanemu skądinąd J.J. Rousseau. To wtedy zaczęto uznawać, że władza wykonawcza ma prawo do wydawania rozporządzeń (decret) jednak tylko o tyle, o ile pozwolił jej na to zbiorowy podmiot suwerenności - czyli parlament. Niedopuszczalne było, i wedle naszej Konstytucji wciąż niedopuszczalne jest, by rozporządzenie było dowolnym wyrazem woli ministra. Rolą ministra jest, wedle ustawy zasadniczej, określenie jedynie technicznych szczegółów, które są z jednej strony zbyt drobiazgowe by umieszczać je w ustawie (np. kształt i wymiary tabliczki w milimetrach), a z drugiej opisane w delegacji na tyle szczegółowo, by nie dało się nawet przypadkiem przekroczyć woli ustawodawcy.

Ten przydługi wstęp, wraz z lekcją historii, potrzebny był oczywiście po to, bym teraz mógł napisać: Kosiniak-Kamysz w omawianym rozporządzeniu przekroczył delegację ustawową, a tym samym rozporządzenie jest niekonstytucyjne.

Art. 616a UoOO

  1. Minister Obrony Narodowej określi, w drodze rozporządzenia, tryb oraz terminy wydawania zezwoleń, o których mowa w ust. 5, oraz wzór znaku zakazu fotografowania, sposób jego uwidocznienia, utrwalenia i rozmieszczenia w lub na obiektach, o których mowa w ust. 1 pkt 1, mając na uwadze zapewnienie sprawności postępowania oraz jednoznaczności, widoczności i czytelności zakazu w lub na obiekcie.

Na co pozwala, i czego domaga się ustawa:

  • tryb wydawania zezwoleń,
  • terminy wydawania zezwoleń,
  • wzór znaku zakazu,
  • sposób uwidocznienia, utrwalenia i rozmieszczenia znaku zakazu.

Tymczasem, minister Kosiniak-Kamysz w rozporządzeniu dodatkowo umieścił - i zajmuje to zresztą sporą część dokumentu - wyłączenia z obowiązku uzyskania zezwoleń. Coś, co może i jest jakoś tam zdroworozsądkowe (choć w tym przypadku, jak opiszę niżej, wcale nie), jednak zdecydowanie wykracza poza delegację ustawową; ustawa nie przewiduje żadnych wyjątków i wyłączeń, a minister dodał je sobie bezprawnie i całkowicie uznaniowo.

Jedyny przepis w ustawie, który mógłby od biedy być podciągnięty jako podkładka (choć nie może - norma z delegacją ustawową jest jasna, i nie można jej interpretować rozszerzająco na podstawie norm okolicznych) to art. 616a ust.2, który mówi, że zakazu nie stosuje się, jeśli czynności wymienione w tym przepisie są wykonywane w ramach ochrony obiektów o których mowa; ale jeśli pan minister chciałby się tym zasłaniać, to jak uzasadnić w kontekście tego przepisu np. wyjątek z rozporządzenia zwalniający z konieczności uzyskania zgody gdy zdjęcia są pamiątkowe i wykonywane przez delegacje zagraniczne w związku z podpisaniem szczególnie ważnych umów?

Zezwolenia nie wymaga się w przypadku…

No właśnie. Zacznijmy od listy tych bezprawnych wyjątków, bo to jest najbardziej soczysta część. Dla zachowania choć pozorów zwięzłości, ograniczę się tylko do najciekawszych.

robienia zdjęć pamiątkowych przez przedstawicieli delegacji zagranicznych w związku z podpisaniem szczególnie ważnych umów;

  • co to są szczególnie ważne umowy? Kto o tym decyduje, czy potrzebne jest jakieś zaświadczenie albo pieczątka?
  • czy dotyczy to każdej delegacji? Czy jeśli firma Januszex będzie gościć dwóch, bo ja wiem, Chińczyków, którzy przyjadą podpisać kontrakt z prezesem Januszeksu (i jedynym pracownikiem) na wykonanie usług, które dla Januszeksu są “być albo nie być”, i będą stanowiły olbrzymią część rocznych przychodów, to czy ci dwaj mili Chińczycy mogą zrobić zdjęcie bazy wojskowej która znajduje się obok siedziby Januszeksu?
  • czy ta sama delegacja może następnie udać się na tournee po mieście, i robić zdjęcia wszystkim obiektom MON? Oczywiście mamy tutaj magiczną formułkę “w związku z podpisaniem” - ale co, jeśli Januszeks jest zakładem fotograficznym, i specjalizuje się w fotografii militarnej? Albo wcale nie - ale prezes Januszexu uznał, że wycieczka po mieście będzie wspaniałym ukoronowaniem dealu?
  • jaka jest definicja zdjęcia pamiątkowego? Czy zdjęcia pamiątkowe można robić z teleobiektywem?
  • czy zdjęcia mogą robić wyłącznie goście zagraniczni?

rejestrowania przez telewizję konferencji organu właściwego w zakresie ochrony obiektu lub nagrywania wywiadów;

  • znowu mamy tutaj problem z logiką formalną; czy chodzi o organ właściwy w zakresie ochrony obiektu lub organ właściwy w zakresie nagrywania wywiadów? Czy może jednak te nagrywanie wywiadów jest czymś innym, i powinno być inaczej napisane?
  • czy nagrywanie wywiadów może być wykonywane tylko przez telewizję? A może telewizji dotyczą konferencje, a wywiady są osobne? Jeśli tak, czy mogę nagrać wywiad z mamą pod płotem jednostki wojskowej? Oczywiście w tym i poprzednim punkcie się dość mocno i złośliwie czepiam; ale… czy to rzeczywiście zbyt wiele oczekiwać, że minister, wraz ze sztabem podległych mu specjalistów i legislatorów, będzie w stanie sklecić prosty przepis bez błędów logicznych i niejednoznaczności składniowych?
  • czy jeśli premier postanowi zrobić konferencję przed bramą wodociągów, to będzie trzeba uzyskać zezwolenie? Chyba tak - ostatecznie premier nie jest organem właściwym w zakresie ochrony każdego obiektu który może mieć tabliczkę;
  • czy nagrywanie wywiadu dotyczy tylko wywiadów “z organem”? Czy może każdego wywiadu?
  • a co, jeśli wywiad nie jest nagrywany, tylko puszczany LIVE?

obserwowania i rejestrowania obrazu lub dźwięku przy użyciu środków technicznych w celu realizacji zadań ustawowych przez funkcjonariuszy Policji, Straży Granicznej, Służby Ochrony Państwa oraz służby specjalne, o których mowa w art. 11 ustawy z dnia 24 maja 2002 r. o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Agencji Wywiadu (Dz. U. z 2024 r. poz. 812, 1222, 1562, 1684 i 1871 oraz z 2025 r. poz. 179)

  • interesujące jest wspomnienie o rejestrowaniu dźwięku; przecież ustawa nie zakazuje nic takiego, mówi wyłącznie o utrwalaniu obrazu lub wizerunku.

realizacji czynności związanych z postępowaniami prowadzonymi przez Państwową Komisję Badania Wypadków Kolejowych i komisje kolejowe

  • ciekawe jest to, że w wyjątkach jest PKBWK - ale już Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych się nie załapała.

Brak wyjątków

Skoro już wyjątki są, a jednocześnie nie zanosi się, by ktokolwiek był skłonny ministra naprostować (nie mamy przecież aktualnie funkcjonującego w poprawny sposób TK), to nie można pominąć rozmyślań: czemu X w wyliczance się… nie znalazło? “X”, w tym przypadku, to choćby:

  • zgłoszone i legalne demonstracje/manifestacje/pikiety; Konstytucja zapewnia wolność wyrażania poglądów również w ten sposób, a obiekty administracji publicznej, albo olbrzymie fabryki (“truciciele!”) - z których spora część może się tabliczkami obwiesić - są częstym celem takiego sposobu wyrażania niezadowolenia. Brak takiego wyjątku oznacza, że demonstracji nie wolno pokazywać (tutaj potencjalne łamanie kilku praw obywatelskich), a co więcej - że nikomu nie wolno np. zarejestrować policji, która pałkami i gazem taką demonstrację rozpędza;
  • urządzenia i aplikacje wspomagające osoby niepełnosprawne, np. Be My Eyes, które z samej zasady wymagają, by na bieżąco fotografować, czy też filmować, otoczenie;
  • kamerki samochodowe - ciężko oczekiwać, że kierowca będzie wyłączać selektywnie nagrywanie przy niektórych obiektach; ba, nawet wiedzieć o tym, że takie obiekty są zakazane! Aburd? A jednak, twarde prawo, ale prawo…
  • Google Street View, ale także i podobne usługi prywatne oraz publiczne; Warszawa na przykład planuje przygotować “street view, tylko lepsze” - i oczywiście, zdjęcia mogą być obrobione, i odpowiednio ocenzurowane - ale UoOO zakazuje ROBIENIA zdjęć, a nie ich publikacji!
  • prywatne kamery bezpieczeństwa - jeśli mój dom jest płot w płot z budynkiem SKW, fajnie by było mimo wszystko móc rejestrować mój ogródek, nawet jeśli gdzieś za płotem majaczy fragment “chronionego” budynku… zakaz.
  • odpowiednia odległość od obiektu; obecnie w UoOO nie ma ani słowa o tym, jak dobrze musi być widzialny obiekt objęty zakazem, by zakaz obowiązywał. Co, przy literalnym czytaniu przepisu karnego oznacza (a tak się powinno przepisy karne właśnie czytać), że limitu odległości nie ma. Zdjęcie panoramy Warszawy wykonane z PKiN narusza ten zakaz, a taki fotograf naraża się na całą masę nieprzyjemności. Wskazanie w rozporządzeniu limitu odległości mogłoby choć trochę urealnić ten przepis;
  • pracownicy urzędów i służb miejskich, którzy okazyjnie muszą dokumentować swoją pracę na drogach, które mogą być tuż obok chronionych obiektów;
  • osoby wykonujące zdjęcia w celach turystycznych - tak, to by oczywiście sprawiło, że cały zakaz traci sens - ale to właśnie miałoby najwięcej sensu.

Procedura wystąpienia o zezwolenie

Procedura jest maksymalnie sformalizowana: we wniosku o zgodę na zrobienie fotki płotu (bo, zaznaczmy: taka zgoda nie daje prawa wstępu na teren obiektu, by lepiej go sfotografować; ona tylko jednorazowo pozwala na zignorowanie tabliczki z zakazem) należy podać imię, nazwisko, adres, rodzaj i serię dokumentu tożsamości, przyczynę, nazwę i adres płotu który chcemy sfotografować, cel planowanych czynności (czy to aby się nie dubluje z przyczyną ubiegania się o wydanie pozwolenia?), termin planowanej sesji, oraz podpis.

Zezwolenie zostanie wydane (być może) w terminie 14 dni od dnia doręczenia wniosku, i zostanie odesłane pocztą na wskazany w nim adres.

Na co warto zwrócić uwagę w tej procedurze?

jest jednorazowa

A przynajmniej co do zasady. Wprawdzie zezwolenie powinno zawierać “okres ważności zezwolenia”, lecz należy domniemywać, że raczej nikt takiego zezwolenia nie będzie wydawać “rozszerzająco”.

nawet mając zgodę, zdjęcia można robić tylko w obecności wskazanej w zezwoleniu “osoby towarzyszącej”

…z “organu władającego obiektem”. Oczywiście miałoby to sens w przypadku wycieczki po terenie bazy czy wodociągów - ale przypominam, to zezwolenie NIE pozwala na wejście za płot! Inaczej mówiąc: trep czy inny ochroniarz będą “towarzyszyć” fotografowi na terenie publicznym, zapewne z fotografem chodząc krok w krok. Nie zdziwię się, jeśli będą sobie też uzurpować prawo (którego ani UoOO ani rozporządzenie nie przewidują!) do dyktowania ilości zdjęć, sposobu ich robienia, albo - już po fakcie - do przeglądania wykonanych ujęć i cenzury poprzez ustny “nakaz” usunięcia materiału, jaki im się nie spodoba.

Ba, nie tylko się nie zdziwię, ja jestem w 100% pewien, że takie sytuacje będą miały miejsce. Rozmaici ochroniarze już od dawna kazali “usuwać zdjęcia”, mimo braku jakiejkolwiek podstawy prawnej. Teraz, gdy będą oficjalnie przydzieleni jako “osoby towarzyszące…”?

NIE jest realizowana w formie postępowania administracyjnego

…co oznacza, że organ, czy obiekt, nie musi w ogóle takiego wniosku rozpatrywać, kończyć go wydaniem decyzji, czy jakimkolwiek rozstrzygnięciem (więc do kosza można wyrzucić pomysły z gatunku malicious compliance w postaci spamowania wnioskami). Z drugiej strony oznacza to też niestety, że zwłoki/braku działań/negatywnej odpowiedzi nie można skarżyć nigdzie wyżej. Decyzja (słowa używam w kontekście wyboru sposobu postępowania, nie z KPA) organu jest w 100% uznaniowa i w 100% oparta wyłącznie na wewnętrznych procedurach.

Sposób montażu tabliczek

Jeśli zakaz obejmuje cały teren ogrodzony płotem, tabliczki mają być na nim nie rzadziej niż co 300 metrów, w szczególności przy bramach wjazdowych i wejściach do obiektu. Gdy zakaz dotyczy tylko jakiegoś konkretnego budynku, MON zostawia dowolność, i każe umieścić tabliczki “w liczbie dostosowanej do jego powierzchni lub kubatury”, w szczególności na froncie przy wejściu głównym.

Trzysta metrów to… dużo. To NAPRAWDĘ dużo, jeśli wziąć pod uwagę, że tabliczka ma mieć kształt kwadratu o boku 60cm. Dla uzmysłowienia o jakiej odległości mówimy: to mniej więcej tyle, ile jest od Hard Rock Cafe do południowo-wschodniego rogu PKiN:

300 metrów na przykładzie PKiN

Albo niemal dokładnie tyle, ile przejdziemy obchodząc - z ręką na ścianie - sukiennice w Krakowie:

300 metrów na przykładzie krakowskich sukiennic

A jednak, dla MON jest to odpowiednia odległość, by na podstawie tak rzedko wywieszonych znaków, wszcząć wobec kogoś - kto mógł ich nawet na oczy nie widzieć, jeśli przyszedł z kierunku prostopadłego do płotu - procedurę wykroczeniową. Bo warto przypomnieć w tym miejscu - wykroczenie to można popełnić również nieumyślnie, brak w ustawie zawężenia karalności wyłącznie do czynów umyślnych.

I ostatnia tutaj kwestia - warto zauważyć, że MON wymienił też, jako dozwolony sposób mocowania tabliczki, jej bezpośrednie umieszczenie na ruchomościach. Czyli samochodach, na przykład.

To może być dopiero ciekawe, gdy tak oznaczone autko wyjedzie “na miasto”…

Wzór tabliczki

Nie będę się nad tym pastwić, internet zrobił to już dawno o wiele lepiej niż ja bym mógł. Dość powiedzieć, że grafik to nie miał okazji płakać w czasie projektowania, bo najpewniej żaden grafik przy tym cudzie nie pracował.

Ciąg dalszy, niestety, nastąpi

Tyle w temacie rozporządzenia. Kolejna, przedostatnia część serii to praktyczne problemy ze stosowaniem prawa, i pierwsze reakcje organów. Ostatnią część zaś dopisze, z czasem, życie - praktyka służb, wyroki i orzeczenia sądów i, miejmy nadzieję, zmiana prawa.