![Zdjęcie okładkowe dla Szatańska panika [Legislacja: cz.1]](/_astro/hero.C-jeR1ff_ZPendi.webp)
To pierwszy artykuł z serii kilku, jakie planuję poświęcić tematowi dobrej i złej legislacji. Legislacja, czyli sztuka tworzenia prawa; a jak każda sztuka, można ją wykonać w sposób doskonały, który wprawi w zachwyt - w każdym razie krytyków sztuki, albo w tym przypadku prawników, nawet jeśli niekoniecznie szerszą populację. A można też zrobić coś tak złego, że dzieło trafi do annałów jako przykład zdecydowanie negatywny.
Żeby stworzyć dobry przepis prawny trzeba go najpierw dobrze przemyśleć i wykonać szereg czynności przed postawieniem choćby jednego paragrafu. I nie, pierwszym krokiem wcale nie powinno być deliberowanie nad najlepszym sposobem rozwiązania problemu, ani nad tym czy przepis powinien być nakazem, zakazem a może instrukcją. Nie. Pierwszą czynnością powinna być analiza, czy problem który chcemy rozwiązać rzeczywiście jest problemem; a jeśli tak, czy faktycznie potrzebuje on rozwiązania. Bo - spoiler alert - nie wszystko co na pierwszy rzut oka wydaje się problemem faktycznie nim jest, i nie każdy rzeczywisty problem jest na tyle istotny, by zasługiwać na rozwiązanie drogą legislacyjną.
W tym, pierwszym, tekście z serii przyjrzymy się dwóm przypadkom sprzed kilkudziesięciu lat; jeden na pozór śmieszny (choć tylko na pozór), drugi ze wszech miar tragiczny.
Ratunku, szatan!
Rok 1980, Stany Zjednoczone; rozpoczyna się coś, co później zostanie nazwane szatańską paniką. W całym kraju pojawiają się dziesiątki, potem setki a wreszcie tysiące doniesień o tym, że dzieci były wykorzystywane w różny, zazwyczaj okrutny sposób w tajemniczych rytuałach (zazwyczaj ku czci szatana, stąd nazwa). Rzekome ofiary - poddawane różnym kontrowersyjnym, a dzisiaj zdyskredytowanym praktykom (para?)psychologicznym przypominały sobie o tym, czego doznawały w swojej wczesnej młodości.
Ale o szczycie paniki za moment, na razie wróźmy do jej początków. Wszystko zaczęło się od wydanej w 1980 roku książki “Wspomnienia Michelle” (“Michelle Remembers”), napisanej przez kanadyjskiego psychiatrę Lawrence Pazdera. Książka, rzekomo zawierająca (fabularyzowany) opis sesji hipnotycznych, przedstawia wspomnienia jego żony, Michelle Smith oraz jego własne odczucia odnośnie przedstawionych zdarzeń. Według Michellle, gdy miała zaledwie 5 lat, poddawana była okrutnym torturom w trakcie wymyślnych, trwających całymi dniami satanistycznych rytuałów, organizowanych zresztą przez jej własną matkę.
Po wielu dniach potwornych rytuałów (naprawdę wielu, według książki ostatni i ostateczny zarazem rytuał trwał aż 81 dni), gdy mała Michelle była już na skraju wytrzymałości, jej matka wraz z innymi członkami szatańskiej sekty w końcu osiągnęli swój, nomen omen, diaboliczny cel: otworzył się portal do piekieł i wyłonił się z niego Szatan we własnej osobie. Na całe szczęście wygląda na to, że Niebo czuwało - i władca ciemności został odparty przez Maryję Dziewicę i Archanioła Michała. Maryja była również na tyle kochana, że usunęła wszystkie ślady tortur z ciała Michelle.
“I don’t know. He came out of the fire, and he was awful-looking. Just awful. I can’t tell you. And he had his tail around my neck!” She raised her hand to her collar (…) “It was all black and red like a fire… a fire in the night,” said Michelle (…) “And there was this man. But he was like an animal, too. He’s standing in the fire! He’s looking out at me from the fire! Oh, I can’t stand it, I can’t stand it-he’s shooting fire out of his fingertips… and now from his eyes! Oh, dear God. He keeps changing shape. It’s so ugly. So ugly! I just can’t stand it. And he makes his tail fly around. It’s a snake! No! It’s coming out at me! It’s wrapping around my neck! It’s on fire! It burns! It burns!”
Oczywiście niedowiarkowie powiedzą, że - poza tym, że ta historia brzmi niedorzecznie - zeznania ojca Michelle oraz jej dwóch sióstr nie tylko nie potwierdzają jej opowieści, ale wprost jej zaprzeczają. Istnieją również dowody fotograficzne pokazujące ją w czasie, gdy rzekomo siedziała zamknięta w lochach - ale kto by się tym przejmował.
I w istocie, przez dłuższy czas nikt się takimi drobnostkami nie martwił, a jej opowieści były akceptowane w 100%. Sam autor książki, Lawrence Pazder, stał się celebrytą; udzielał wywiadów, gościnnych wykładów w akademiach policyjnych na temat rozpoznawania zjawiska, któremu nadał nazwę ritual abuse/satanic ritual abuse (dalej też: SRA), był także konsultantem przy ponad tysiącu rzekomych przypadków rytualnych tortur.
W ciągu kolejnych kilku lat pojawiły się również nowe gwiazdy, jak np. Kee MacFarlane, pracownica socjalna, która opracowała autorską metodę wykrywania ofiar SRA z użyciem anatomicznie poprawnych lalek. Jej metody okazały się tyleż skuteczne, co ich rezultat szokujący; w przypadku jednego z przedszkoli w których działała okazało się, że wszystkie dzieci były ofiarami szatańskich tortur. Kariera MacFarlane nabierała tempa; w 1984 miała np. okazję ostrzec komisję Kongresu, że sataniści zmuszają olbrzymie ilości dzieci do obrzydliwych praktyk, w ramach których poza modłami ku czci szatana przymuszane są także do obserwacji składania ludzkich i zwierzęcych ofiar rytualnych.
To tamtym wesołym czasom zawdzięczamy pomysły takie jak ten, że granie w Dungeons&Dragons to inicjacja do satanizmu, słuchanie muzyki metalowej to praktycznie diabeł i tak dalej.
Gdyby wziąć na serio wszystkie hulające teorie spiskowe - które, zaznaczmy, w tamtym czasie były w zdecydowanym mainstreamie, a media lubowały się w bezkrytycznym dostarczaniu publice szczegółów kolejnych ujawnionych satanistycznych bezeceństw - należałoby uznać, że rokrocznie w samych tylko USA setki tysięcy dzieci poddawanych jest satanistycznym rytualnym torturom, a sataniści rządzą krajem, a może i światem.
Dodać w tym miejscu warto, że dość szybko pojawił się również bardzo popularny pogląd, wedle którego każdy sceptyk - inaczej mówiąć, każdy kto nie łyka bezkrytycznie tych bzdur - jest z pewnością przynajmniej sympatykiem, a może i pełnym satanistą. No bo… przy takiej skali tortur i rytuałów, tych satanistów też musiało być mnóstwo, nie? A jak ich najlepiej znaleźć? To proste - podejrzanym był każdy, kto nie chciał chronić dzieci.
Nie muszę chyba mówić, że wszystko to okazało się kompletną bzdurą, i żadne z tysięcy oskarżeń nie znalazło cienia potwierdzenia.
Nie przeszkodziło to prawodawcom - z pewnością równie rozemocjonowanym jak ich wyborcy - uchwalać specjalnych praw, zakazujących i penalizujących różne rzeczy (np. hrabstwo Arlington w Virginii zakazało grania w D&D), jednak najczęściej na celowniku było, oczywiście - SRA. Prawa te wciąż obowiązują w niektórych stanach, jak np. Idaho.
Idaho Statutes Title 18. Crimes and Punishments § 18-1506A. Ritualized abuse of a child
(1) A person is guilty of a felony when he commits any of the following acts with, upon, or in the presence of a child as part of a ceremony, rite or any similar observance:
(a) Actually or in simulation, tortures, mutilates or sacrifices any warm-blooded animal or human being;
(b) Forces ingestion, injection or other application of any narcotic, drug, hallucinogen or anaesthetic for the purpose of dulling sensitivity, cognition, recollection of, or resistance to any criminal activity;
(c) Forces ingestion, or external application, of human or animal urine, feces, flesh, blood, bones, body secretions, nonprescribed drugs or chemical compounds;
(d) Involves the child in a mock, unauthorized or unlawful marriage ceremony with another person or representation of any force or deity, followed by sexual contact with the child;
(e) Places a living child into a coffin or open grave containing a human corpse or remains;
(f) Threatens death or serious harm to a child, his parents, family, pets or friends which instills a well-founded fear in the child that the threat will be carried out; or
(g) Unlawfully dissects, mutilates, or incinerates a human corpse.
Żeby było śmieszniej, to nie jest tylko wspomnienie szalonej przeszłości. W 2024 roku republikański kongresmen stanowy zgłosił propozycję skodyfikowania i zakazania rytualnego znęcania się nad dziećmi; na przesłuchaniach w stanowym kongresie pojawiły się różne barwne grupy lobbujące za tymi przepisami, z których część składała się z rzekomych ofiar takich praktyk. Ustawa ostatecznie - mimo pozytywnej opinii komisji - nie została poddana głosowaniu. Autorzy jednak się nie zrazili, i propozycja jest ponownie procedowana w 2025 roku. Może tym razem się uda?
Te brutalne gry komputerowe…
Było śmiesznie, teraz będzie trochę mniej.
Przedmieścia Denver, Kolorado, 20. kwietnia 1999, 11:19 rano. Dwaj uczniowie ostatniej klasy lokalnego liceum, Dylan Klebold oraz Eric Harris, oddali pierwsze strzały ze swoich - posiadanych zresztą nielegalnie, bo byli za młodzi na zgodny z prawem zakup - odpowiednio pistoletu TEC-9 oraz karabinu Hi-Point 995.
Niecałe 9 godzin wcześniej Harris zarejestrował dyktafonem kilka słów; taśmę pozostawił na stole kuchennym w swoim domu. Jedno ze zdań jakie się nagrały brzmiało: to będzie dzień, który zostanie zapamiętany na zawsze
. I faktycznie, dzień ten zapisał się w historii USA oraz świata jako dzień Masakry w Columbine High School.
Dokładnie 49 minut po oddaniu pierwszych strzałów, padły ostatnie dwa; obaj sprawcy popełnili samobójstwo, wcześniej zabijając jednak trzynastu uczniów i jednego nauczyciela i raniąc 20 innych osób.
Późniejsze drobiazgowe dochodzenie wykazało, że obaj sprawcy od dawna przejawiali bardzo niepokojące zachowania, które były de facto wprost zapowiedzią ich czynu. Obaj prowadzili również pamiętniki i notatki; pisali w nich o rozczarowaniu życiem, niemożności nawiązania relacji z kobietami, wstydzie z powodu swoich zainteresowań seksualnych (Klebold pisał o próbach represji fetyszy, Harris fantazjował o gwałtach), głębokim smutku, nienawiści, żądzy mordu. Jeden z nich, Harris, swoje zapiski na pewnym etapie nawet publikował online, na własnej stronie pierwotnie poświęconej dzieleniu się z innymi graczami fanowskimi poziomami do gry Doom.
Zgodnie z prawem żaden z nich nie mógł w legalny sposób nabyć broni palnej, jednak pomogli im w tym starsi znajomi; dwójka z nich została później zresztą oskarżona i skazana na kilka lat więzienia.
Przyczyny i motywy masakry nigdy nie zostały konkluzywnie wyjaśnione. Oficjalne dochodzenie FBI wskazało ostatecznie na problemy psychiczne; Harris miał być psychopatą z kompleksem mesjasza, zaś Klebold miał cierpieć na zaawansowaną depresję i chcieć popełnić rozszerzone samobójstwo. Teoria ta od samego początku spotkała się z krytyką, a na “rynku opinii” pojawiło się wiele różnych alternatyw, włącznie z wpływem leków, prześladowaniem przez rówieśników, terroryzmem politycznym (Harris w swoich pamiętnikach wydawał się być zafascynowany nazizmem), oczywiście satanizmem, no i… grami komputerowymi.
I tak dochodzimy do tego, jak na masakrę zareagowała władza. Bo że zareagować jakoś musiała, to było oczywiste; była to w tamtym czasie najgorsza masakra w szkole w historii, żaden polityk nie mógł sobie pozwolić na zignorowanie takich zdarzeń.
I władza zareagowała: co najmniej kilka stanów wprowadziło… zakaz sprzedaży brutalnych gier komputerowych małoletnim. Mimo braku jakichkolwiek dowodów na to, że gry są powodem brutalnych zachowań; mimo wielu badań wskazujących, że wcale tak nie jest; mimo przekonujących dowodów, że wręcz przeciwnie, granie w gry może mieć pozytywne skutki.
Prawodawcy (i rozhisteryzowani rodzice, tego samego gatunku co ci, którzy dwie dekady wcześniej szukali szatańskich rytuałów w każdej szkole) wiedzieli oczywiście lepiej. Nie łatwy dostęp do broni, nie problemy psychiczne i niedostateczny dostęp do pomocy, nie szereg zaniedbań władz lokalnych i szkoły - winne były gry komputerowe!
Jednym z przykładów takich przepisów jest Kalifornijski akt AB1179.
SEC. 2. Title 1.2A (commencing with Section 1746) is added to Part 4 of Division 3 of the Civil Code, to read:
(…)
(d) (1) “Violent video game” means a video game in which the range of options available to a player includes killing, maiming, dismembering, or sexually assaulting an image of a human being (…)
1746.1. (a) A person may not sell or rent a video game that has been labeled as a violent video game to a minor. (…)
1746.3. Any person who violates any provision of this title shall be liable in an amount of up to one thousand dollars ($1,000), or a lesser amount as determined by the court. (…)
Podobne przepisy uchwalano również w Michigan, Illinois, Luizjanie, Maryland, Minesocie, Oklahomie, Waszyngtonie… a to zapewne tylko wierzchołek góry lodowej, bo pamiętać należy, że w USA federalizacja jest bardzo daleko posunięta, i takie prawa czasem bywają uchwalane nawet na poziomie miejskim; i tak długo jak ktoś nie podważy ich w sądzie, obowiązują.
Podsumowanie części 1
Emocje, silny wyzwalacz, presja opinii publicznej, media, dobre intencje, kiepskie rozeznanie sytuacji; to doskonałe składniki by uwarzyć pyszny, acz kompletnie chybiony akt prawny. Nie sztuką jest napisać ustawę z zakazami i nakazami, czasem nawet bardzo szybko. Sztuką często bywa powstrzymanie się od tego i dłuższy namysł - co, jak widać, prawodawcom z powyższych przykładów zdecydowanie nie wyszło.
A już niedługo część druga, w której przyjrzymy się brytyjskiej kulturze techno, druidom i zakazom wstępu do lasów w czasie COVIDu.