Zdjęcie okładkowe dla Fotografia a prawo: mity o zakazach fotografowania 2025

Fotografia a prawo: mity o zakazach fotografowania 2025

Stan prawny tekstu:

Jeśli spytamy losowo wybrane dziesięć osób, jakie według nich obowiązują przepisy regulujące kwestię fotografowania i rejestrowania obrazów w przestrzeni publicznej, niemal na pewno dowiemy się, że:

  • trzeba mieć zgodę osób fotografowanych;
  • nie wolno fotografować dzieci;
  • obowiązuje zakaz robienia zdjęć jednostkom wojskowym, posterunkom policji czy nawet samochodom służb;
  • nie wolno robić zdjęć ambasadom obcych państw;
  • elektrownie, niektóre zakłady przemysłowe i wodociągi są objęte zakazem fotografowania;
  • nie wolno robić zdjęć tam, gdzie umieszczono znak z przekreślonym aparatem.

Są to bardzo popularne, a jednocześnie (częściowo) bardzo… nieprawdziwe mity.

W rzeczywistości, polskie prawo jeszcze do niedawna było bardzo liberalne, jeśli chodzi o kwestię fotografii i pozwalało na bardzo wiele. Skąd się zatem wzięły te wszystkie, jakże popularne, opinie? Część, z pewnością, z dawnych czasów. Inne z przekonania, że “tak powinno być” (=czyli na pewno jest). Jeszcze inne z praktyki; jeśli odpowiednia ilość ludzi (np. ochroniarzy) egzekwuje nieistniejące prawo, to de facto staje się ono jakąś tam, niespisaną wprawdzie, ale normą.

Temat prawa fotograficznego okazał się być znacznie szerszy, niż początkowo przypuszczałem. Pierwotnie chciałem mu poświęcić jeno dwa teksty; ten, oraz część drugą, w której omawiam co faktycznie jest zakazane. Czas, i rządy o komuszej mentalności, dopisały niestety jeszcze trzecią część - o tym, jak bardzo głupie i bezsensowne są nowo wprowadzone przepisy o zakazie fotografowania wielu miejsc . Tak wielu, że aż nie wiadomo jakich, bo to tajne. A potem, to już poszło - analiza rozporządzenia o wyglądzie tabliczki, analiza praktyki stosowania zakazu foto… i zapewne z czasem pojawią się jeszcze kolejne części tej, teraz już, sagi.

W części pierwszej - poniżej - o mitach, czyli gdzie fotografować z całą pewnością można.

Szybkie wprowadzenie do podstawowych zasad prawa

Zanim jednak, to najpierw bardzo szybkie wprowadzenie do podstawowych zasad ustrojowych, żeby w dalszej części tekstu nie tłumaczyć tego przy każdym przywołaniu.

Jedną z najważniejszych reguł prawa w Polsce jest ta, która mówi: obywatelu, jeśli prawo czegoś ci nie zakazuje to znaczy, że możesz to robić. Bez dodatkowych pozwoleń, zgłoszeń, zapytań. Jeśli nie istnieje przepis, który czegoś zabrania, to nie możesz za to coś zostać ukarany.

Wyrażona ona jest w kilku różnych aktach prawnych, ale te interesujące nas w tej chwili to Konstytucja, Kodeks Karny oraz Kodeks Wykroczeń.

Konstytucja
art. 31.2
Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.

art. 41.1
Każdemu zapewnia się nietykalność osobistą i wolność osobistą. Pozbawienie lub ograniczenie wolności może nastąpić tylko na zasadach i w trybie określonych w ustawie.

Zasady te są powtórzone, nieco dokładniej, w Kodeksach. Karnym (art. 1 §1):

Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto popełnia czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia.

oraz Wykroczeń (również pierwszy artykuł i paragraf):

Odpowiedzialności za wykroczenie podlega ten tylko, kto popełnia czyn społecznie szkodliwy, zabroniony przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia pod groźbą kary aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 5000 złotych lub nagany.

Jak więc widać, sprawa jest prosta: jeśli nie ma ustawy, która czegoś zabrania, to nie można za “to coś” nikogo ukarać. Ok, tyle teorii; lecimy po kolei, mit za mitem.

Zgoda osób fotografowanych

Czasem w filmikach na YT można usłyszeć buńczuczne “nie rób mi zdjęć, nie wyrażam zgody”. I nawet zdaje się to mieć jakiś sens; w końcu mówimy o czyimś wizerunku, a wizerunek dość powszechnie jest uważany za dobro chronione prawem. Dodatkowo, niektórzy mogli coś gdzieś usłyszeć o tym, że Prawo Autorskie wymaga uzyskania zgody od osób fotografowanych.

Tyle tylko, że nie ma to większego znaczenia.

Ochrona dobra osobistego w postaci wizerunku, oraz przepisy Prawa Autorskiego bowiem dotyczą publikacji już wykonanych materiałów. I faktycznie; kwestie publikacji rządzą się swoimi prawami (inne są zasady publikowania zdjęć tłumu, inne osób publicznych, inne scenerii, gdzie tylko przypadkiem gdzieś daleko ktoś jest widoczny, a jeszcze inne - aktorów czy osób publicznych), które są zresztą na tyle skomplikowane, że nie zamierzam w nie wchodzić w tym tekście.

Bo ten tekst jest o wykonywaniu zdjęć; nie ich publikacji. A że nie istnieje żaden przepis wymagający zgody osób fotografowanych w normalnych sytuacjach (w części drugiej napiszę o kilku wyjątkach, których jednak “normalnymi sytuacjami” nazwać się nie da) to należy uznać, że jest to mit.

To chyba dobry moment żeby zaznaczyć: to tekst o aspektach prawnych. Celowo nie piszę nic o tym, czy coś jest uprzejme, grzeczne, społecznie akceptowalne i tak dalej; te kwestie zostawiam już sumieniu czytelnika.

Fotografowanie dzieci

Krótka piłka: nie ma zakazu, a więc wolno. Tyle tylko, że kwestia jest ciut bardziej skomplikowana w aspekcie praktycznym; na tyle, że nie wypada o nim nie wspomnieć, mimo że dosłownie przed chwilą zarzekałem się, że tego robić nie będę.

Żyjemy w takich czasach i okolicznościach, że społeczeństwo jest szczególnie wyczulone na wszelkie przejawy krzywdy wobec dzieci. Często słyszymy o pedofilach, pojawiają się nawet obywatelskie grupy organizujące prowokacje wobec domniemanych/potencjalnych przestępców seksualnych.

O ile więc z prawnego punktu widzenia fotografowanie dzieci nie jest zakazane, o tyle każdy chętny powinien liczyć się z tym, że może to wywołać znaczne zainteresowanie, przyjazd policji czy nawet, w najgorszym przypadku, próby samodzielnego “wymierzenia sprawiedliwości”.

Jednostki wojskowe, posterunki, elektrownie, zakłady przemysłowe itp.

Bardzo powszechny mit. Na tyle, że czasem nawet sama policja czy inne służby nie bardzo wiedzą, jak wygląda faktyczny stan prawny.

W dawnych czasach, w ustroju słusznie minionym, takie zakazy faktycznie istniały i były egzekwowane. Jednak na przestrzeni lat, formalny, wyrażony w przepisach zakaz rejestrowania wizerunku tego rodzaju obiektów został usunięty; co sprawia, że - po raz kolejny odwołując się do ogólnych zasad prawa - fotografowanie jest całkowicie legalne… tak?

Nie. Jeszcze do niedawna, wszystko to co napisane wyżej, było prawdą. Obecnie, niestety, stan prawny jest ZNACZNIE bardziej pogmatwany - i tak naprawdę nie wiadomo, gdzie - i w ogóle czy - obowiązuje zakaz robienia zdjęć uchwalony w 2023 przez parlament. Okazuje się bowiem, że wykaz obiektów zakazanych jest… tajny. Po szczegóły zapraszam do osobnego tekstu o zakazie fotografowania, a poniżej zostawiam wyjaśnienie jednego z mitów, które w dalszym ciągu jest aktualne.

Ale hola hola, słyszę; przecież jest Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie obiektów szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa i obronności państwa oraz ich szczególnej ochrony! Na innych stronach zajmujących się tematem prawa i fotografii piszą, że szczególna ochrona oznacza zakaz fotek!

No jest, i piszą. I co z tego? 😀

Rozporządzenie to nie ma żadnego znaczenia dla większości z nas. Nie kształtuje ono żadnych praw, przywilejów ani obowiązków jednostek. Jest to, tak właściwie, tylko średnio-długa lista obiektów, które są zdefiniowane jako w jakiś sposób dla państwa ważne. Istnieje ono jako, de facto, ściągawka dla organów administracji odpowiedzialnych za ochronę państwa. Dzięki temu wiedzą, które obiekty muszą mieć przydzielony osobny budżet na ochronę, gdzie należy wymagać jakichś specjalnych środków bezpieczeństwa (czyli gdzie “ochrona” z grupą inwalidzką niekoniecznie będzie ok) i tak dalej.

Ale nic ponadto. Nie ma tam sprecyzowanego żadnego zakazu, ani nakazu czegokolwiek. A zresztą; nawet gdyby był, to i tak nie byłby szczególnie wiążący - bo przypomnę, zarówno Konstytucja jak i Kodeksy wskazują, że zakazy muszą być opisane wprost, w ustawie. Nie w rozporządzeniu.

Podsumowując: rozporządzenie o długiej i groźnej nazwie nie ma żadnego znaczenia dla większości obywateli i nie wpływa na prawo do fotografowania w żaden sposób. Niezależnie od tego, jakich głupot by nie pisali na innych stronach :)

Ambasady, elektrownie, wodociągi, biurowce, radiowozy i cokolwiek innego w przestrzeni publicznej

Przepisy są - jak już wspomniałem wyżej - niejasne, mętne i podlegają interpretacji. W mojej ocenie żaden z tych obiektów obecnie nie podlega zakazowi; z drugiej strony, prawdopodobnie rozstrzygnie o tym dopiero sąd, który zadecyduje, czy zakaz odwołujący się do utajnionego spisu obiektów może być w ogóle obowiązujący w państwie (przynajmniej w deklaracjach) prawa.

Załóżmy jednak na chwilę, że tak, i dmuchamy na zimne: w takiej sytuacji rozstrzygające będzie, czy na płocie/murze/bramie obiektu znajduje się poprawna i zgodna z rozporządzeniem tabliczka zakazu.

Jeśli zaś chodzi o obiekty inne, niż wymienione w nowych przepisach, obowiązują ogólne zasady:

Jeśli jesteś w miejscu, gdzie masz prawo przebywać bez czyjejkolwiek zgody, to masz również prawo fotografować wszystko, co widzisz.

Ogólnodostępna przestrzeń prywatna: sklepy, galerie, muzea…

A co ze sklepami albo muzeami czy biurowcami? Co, jeśli tam znajduje się zakaz, albo podejdzie ochroniarz żądający zaprzestania fotografowania?

Tu sprawa jest z jednej strony odrobinę bardziej skomplikowana (bo musimy wziąć pod uwagę więcej przepisów), a jednocześnie prostsza (bo przepisy te obowiązują od dawna, i wiemy jak podchodzą doń sądy i urzędy). Musimy tutaj na początku rozróżnić publiczną przestrzeń prywatną (czyli na przykład supermarkety czy galerie handlowe) od zamkniętej przestrzeni prywatnej (biurowce, tereny zakładów produkcyjnych, słowem miejsca, gdzie zasadniczo nie ma swobodnego wejścia “z ulicy”; o tych, a jakże, w drugiej części).

Co jest przestrzenią publiczną? Jak wskazał w wyroku z 2008 roku Naczelny Sąd Administracyjny,

W orzecznictwie przyjmuje się, iż miejscem publicznym w rozumieniu art. 30 ust. 1 pkt 3 Prawa budowlanego jest takie, z którego korzysta nieokreślona liczba niezidentyfikowanych osób. Cechą wyróżniającą takie miejsce publiczne jest niewątpliwie jego powszechna dostępność.

Na takim terenie, choć może obowiązywać regulamin obiektu, to prawo właściciela do kształtowania obowiązków osób nań przebywających jest znacząco ograniczone przez kodeks cywilny, który to w art. 385 mówi:

§ 1. Postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy (niedozwolone postanowienia umowne).

§ 3. Nieuzgodnione indywidualnie są te postanowienia umowy, na których treść konsument nie miał rzeczywistego wpływu. W szczególności odnosi się to do postanowień umowy przejętych z wzorca umowy zaproponowanego konsumentowi przez kontrahenta.

Regulamin obiektu jest właśnie tym, co fachowo nazywane jest wzorcem umowy. W 99% przypadków konsument (klient, czy po prostu odwiedzający dany teren) nie ma żadnego wpływu na to, co w tym dokumencie będzie zapisane; a skoro tak, to wyżej przytoczony przepis działa.

I można by powiedzieć, że kwestia fotografii pozostaje kwestią interpretacji, jak rozumieć “rażące naruszanie interesów”. Mógłbym oczywiście tutaj wykazać, że odebranie podstawowych praw (własności - swobodne korzystanie z aparatu, wolności artystycznej - robienie zdjęć, konstytucyjne prawo do robienia tego, co nie jest zakazane ustawą) rażąco narusza interesy każdego, ale zamiast tego może odwołam się do innego przepisu, oraz praktyki organu powołanego by stać na straży praw konsumenta.

Oto okazuje się bowiem, że w ustawie o ochronie konkurencji i konsumentów, w art. 23a, czytamy:

Zakazane jest stosowanie we wzorcach umów zawieranych z konsumentami niedozwolonych postanowień umownych, o których mowa w art. 3851 § 1 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. - Kodeks cywilny.

Ma to znaczenie o tyle, że UoKiK prowadzi tzw. rejestr klauzul zakazanych - czyli zapisów umownych/regulaminowych, które zostały uznane za naruszające prawo i nieobowiązujące. Rejestr jest jawny; przeszukując go, możemy natrafić na przykład na taką klauzulę niedozwoloną :

Zabrania się fotografowania i filmowania eksponatów oraz sal ekspozycyjnych bez uzyskania pozwolenia dyrektora Muzeum. Fotografowanie możliwe jest po uzyskaniu zgody i uiszczeniu opłaty

UoKiK zajmował się również fotografowaniem w sklepach , choć w nieco innym kontekście. Jak widać więc, strażnik praw konsumenta generalnie opowiada się za wolnością robienia zdjęć.

No i kwestia najważniejsza: wszystkie rozważania wyżej dotyczą prawa cywilnego, nie karnego. To oznacza, że w najgorszym razie właściciel obiektu może próbować fotografa wyprosić; nie ma tu żadnego zagrożenia więzieniem, mandatem czy chociażby naganą za fotografowanie.

Piktogram z przekreślonym aparatem

Niezależnie od rozważań wyżej warto zaznaczyć jeszcze jedną rzecz: piktogram, rysunek, obrazek czy jakakolwiek inna graficzna reprezentacja zakazu robienia zdjęć nie ma, sama z siebie, żadnej mocy, nawet na zamkniętym terenie prywatnym, o ile nie towarzyszy jej odpowiedni zakaz w regulaminie obiektu. Dopiero wtedy bowiem możemy w ogóle zacząć się zastanawiać, czy taki zapis jest legalny i obowiązujący; sam obrazek, bez regulaminu, należy traktować wyłącznie jako dość osobliwą dekorację.

W ramach ciekawostki: robiąc research, znalazłem coś takiego jak Zintegrowana Platforma Edukacyjna Ministerstwa Edukacji, gdzie akurat omówiony jest temat “fotoprawa”. Znaleźć tam można [stan na 18.06.2025] taki cytat:

Kolejnym problemem fotografa mogą stać się znaki „zakazu fotografowania” umieszczane przed różnymi obiektami. Zwróć na nie uwagę. Pamiętaj, obiektów, przed którymi znajduje się taki znak nie wolno fotografować. Brak tego znaku pozwala na fotografowanie wszelkich obiektów, nawet strategicznych, pod warunkiem, iż miejsce fotografowania jest publicznie dostępne.

Co oczywiście (pogrubione zdanie) jest niczym niepopartą bzdurą (niejedyną w tym tekście zresztą). Wysłałem, korzystając z przycisku “Zgłoś błąd”, monit o błędzie merytorycznym, w odpowiedzi otrzymałem zapewnienie, że “zgłoszenie zostało przekierowane do ekspertów. Materiał zostanie zaktualizowany, zgodnie z najnowszą wiedzą naukową i stanem prawnym”. Było to… 4 lata temu, przez ten czas nic się nie zmieniło, poza prawem :) Ale to wcale nie znaczy, że tekst przestał być bzdurą; prawo wymaga bardzo konkretnej tabliczki, a nie dowolnego obrazka z przekreślonym aparatem.

Ambasady obcych państw

Póki fotografie wykonywane są spoza terenu ambasady, póty wszystko jest ok; obowiązują te same przepisy omówione już wyżej. Sytuacja zmienia się diametralnie na terenie ambasady. Teren ten, chociaż nie w pełni eksterytorialny (wbrew innemu popularnemu mitowi), to jednak jest w znacznym stopniu samodzielny i wyłączony spod przepisów lokalnych na mocy prawa międzynarodowego. Materia ta jest na tyle skomplikowana, że wprost przyznaję się do niewiedzy “jak to działa” - i zalecam daleko idącą rozwagę i wstrzemięźliwość w czasie pobytu na terenie misji dyplomatycznych.

Z istotnych informacji: teren ambasady nie może wedle ustawy być objęty zakazem robienia zdjęć, więc jeśli któraś ambasada postanowi sobie taki zakaz wywiesić na płocie, nie będzie on miał żadnego znaczenia prawnego.

W części drugiej…

Tyle na temat mitów. Jak widać, fotografować można w większości normalnych sytuacji, i nie ma żadnej możliwości ukarania fotografa. Ale “większość” to nie “wszystkie”. Istnieją bowiem okoliczności, które sprawiają, że rejestrowanie obrazu będzie co najmniej ryzykowne, a czasem wprost przestępcze. I o tych sytuacjach opowiem w części drugiej.